niedziela, 7 września 2014

Rodzeństwo.

Miało być o czym innym. Lecz moc i częstotliwość przemyśleń na następujący temat oraz wydarzenie sprzed kilku dni, zadecydowały o sprawie.

Rodzeństwo. Mieć brata lub siostrę czy i brata i siostrę, to dobrze? Fajnie? Czy może na odwrót? 

Gdy obserwuję moje dzieci, często nad tym myślę. Ale nie tylko moje własne dzieci skłaniają mnie do takich przemyśleń. Dzieje się to również za sprawą moich braci, nas - jako rodzeństwa. 

Cieszę się, że mam braci. Nie wyobrażam sobie życia bez Nich, zarówno w dzieciństwie, jak i teraz, kiedy jesteśmy dorośli. Oczywiste jest, że różnie bywało/bywa. Nasza Trójka nie była/jest przykładem idealnego rodzeństwa, jakiejś życiowej sielanki. Choć był okres, który moja Mama nieraz wspomina i zachwyca się do dziś. Okres, kiedy miałam 3-4 lata a mój brat o 1,5 roku mniej, i byliśmy jak papużki nierozłączki. Wszędzie razem chodziliśmy, zawsze za rękę. Ja jako starsza siostra opiekowałam się młodszym bratem. Sąsiadki nigdy się napatrzeć nie mogły i zachwalały mojej Mamie, jakie to niespotykane i niesamowite. Mama również nie mogła się napatrzeć na ten widok, patrzyła i dumna była ze swoich dzieci, a jaka szczęśliwa! Cóż, i ja się cieszę, że takim przykładnym rodzeństwem byliśmy.
 Im starsi, tym trudniejsi. Były kłótnie, wojny o różne sprawy, czy rzeczy. Czasem szczerze mieliśmy siebie dość. Lecz takich dni nie było wiele. Głównie, zawsze coś wspólnie wymyślaliśmy, wygłupialiśmy się i rozmawialiśmy przed snem o różnych sprawach(wspólny pokój). Dzieliśmy się przeżyciami, problemami, cieszyliśmy się gdy nadchodził fajny, ciekawy dzień, czy wyjazd. O Mikołaju i prezentach nie wspominając - rodzice musieli się naczekać ;) Przyznam, że gdy już podrosłam i miałam własny pokój, brakowało mi tych nocnych rozmów.

Zawsze między nami była sztama. Najbardziej dzisiaj podziwiam w nas jako małych dzieciach to, że po jakiejś ogromnej kłótni, czy bitwie (zdarzało się) i wyrządzonej szkodzie któremuś z nas, umawialiśmy się, że rodzice o niczym się nie dowiedzą. Czasem wyłamywał się najmłodszy brat, ale jako, że ode mnie był młodszy o 6 lat a od Bartka 4, było to zrozumiałe, że czasem - nie do końca przez przypadek, coś mu się wymsknęło. Była między nami mocna więź. 
Dzisiaj, kiedy mamy po dwadzieścia parę lat jest tak samo. Fakt, już się nie bijemy, czasem nieco pokłócimy (rzadko i o pierdoły). Ale możemy na siebie liczyć. Ja na Nich. Oni na mnie. Rozmawiamy o wszystkim, żartujemy, oglądamy mecze (pasja całej Trójki, chyba wyssana z mlekiem Matki). Są częścią mnie, dużą częścią. 

Dlatego, nie wyobrażam sobie, aby moje dzieci wychowywały się bez rodzeństwa. Oczywiście, nieraz się kłócą, przedrzeźniają, tłuką (szczególnie Ignaś z Kostkiem). Nieraz jest pisk i wrzask. Ale są momenty kiedy moje serce rośnie i wypełnia się szczęściem po brzegi. Kiedy córka broni syna, lub na odwrót. Kiedy bawią się wspólnie,nie kłócąc się o nic, kiedy zapraszają młodszego brata do wspólnej zabawy, zamiast wypychać za drzwi mówiąc, że im wszystko popsuje. Kiedy wreszcie wspierają się wzajemnie i troszczą o siebie. 

I nie wyobrażam sobie, żeby było inaczej. Czasem gdy stoję na balkonie, i patrzę piętro niżej na balkon koleżanki (ma jedną córkę). Na wystawione raz na parę dni pranie, na lśniące podłogi w przedpokoju (gdy odbieram Zu od Maji). Myślę sobie - takiej to dobrze...Pranie zrobi - na 3 dni ma spokój, posprząta - 3 dni ma spokój, dziecko się zamknie w pokoju - jakby go nie było, cisza. Tylko czy o coś takiego mi chodzi??? Czy tylko spokój, i lśniące mieszkanie - nie zaharowując się przy tym, pranie raz na parę dni, a nie pełna pralka każdego dnia, czy o to chodzi??? 

Nie. Chodzi o coś więcej. Chodzi o to, aby moje dzieci, miały siebie nawzajem - bo są szczęśliwe. Aby w przyszłości, gdy Nas już zabraknie, by mogły na siebie liczyć i być wsparciem, i  mimo tego, że są rodzeństwem byli również przyjaciółmi.  I wiem, że tak będzie.
Moja w tym rola-jako Matki. Aby ta więź między nimi była mocna. Aby ich nie dzielić. nie porównywać, aby kochać tak samo - mocno. Aby byli jednością. Będą jednością kiedy My jako Rodzina nią będziemy. Tak uważam.

Tak myślę i tak czuję:
Rodzeństwo to najlepsze co możemy dać naszemu Dziecku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz