czwartek, 7 sierpnia 2014

Wszystko co ważne...

Miałam  dziś kryzys.
Nienawidzę tego. Nienawidzę takich dni.
Cała wizja mnie jako dobrej Matki - bierze w łeb.
Pod wpływem ciężkich chwil i wielu emocji, chciałam wylać wszystkie swoje żale. 
Chciałam napisać o wszystkich minusach Macierzyństwa, o wszystkich trudach, kryzysach.
Ale, w trakcie pisania, uświadomiłam sobie jedną rzecz. W zasadzie przypomniała mi się sytuacja, bo uświadomiłam sobie to jakieś 9 miesięcy temu.


Tak, jest ciężko. Macierzyństwo to niesamowity trud.

Odkąd mam czwórkę dzieci, ciężko jest wszystko ogarnąć. Radzę sobie, przynajmniej się staram, na ogół wszystko jest tak jak powinno.
Ale zdarza się dzień krytyczny, w którym nie wychodzi mi nic, wszystko się sypie.
Mąż w pracy od rana do późnej nocy, ktoś na To Wszystko musi zarobić.
(To opis sytuacji, z roku szkolnego, nie dzisiejszej)
Ja sama. Pomagam synowi odrabiać lekcje, w międzyczasie uspokajam Kostka i Zuzię, bo się kłócą i tylko pisk i płacz. Zaraz karmię Stasia, bo właśnie się obudził, albo zaraz zaśnie bo jest zmęczony.
Muszę zrobić pranie, odkurzyć, zmyć podłogi, umyć naczynia, ogarnąć kuchnię ( zakładając, że już po obiedzie), poprasować, przygotować dzieciom ubrania na następny dzień. 
Zakładając, że Ignaś wrócił już z zajęć dodatkowych i dopiero odrabia lekcje, bo wcześniej był w szkole, jest już godzina w najlepszym wypadku 18 ( z piłki nożnej wraca o 19). Więc jest jeszcze gorzej, bo zaraz trzeba kłaść dzieci spać.
Jest mega sajgon. Ja ledwo sama widząca na oczy, muszę ogarnąć dzieci zaczynając od Stasia.
Stres i nerwy, bo dzieciom szajba odbija, zero posłuchu. Usypiam Stasia, a za Ścianą trzy rozwrzeszczane buzie, które nie robią sobie nic z tego, że ich maleńki braciszek zasypia.
W takich chwilach, załamuję ręce, i zastanawiam się gdzie tu sens i logika. Przecież tak nie może być. To nie tak miało wyglądać. Chcę mieć czas dla każdego Dziecka z osobna. Przed snem wytulić, wyciszyć, przeczytać bajkę - a nie mogę. Fizycznie nie jestem w stanie tego zrobić. Myślę o sobie najgorsze rzeczy, że jestem beznadziejną Matką bo ponoszą mnie nerwy i krzyczę na swoje dzieci zamiast je przytulić. Że się po prostu do tego nie nadaję. 
I w pewnej chwili spoglądam na mojego małego Synka, na jego pełne Miłości oczka, na jego czarujący uśmiech, maleńkie stópki, na punkcie których mam fioła - i uwielbiam je całować, maleńkie rączki, na Niego całego - maleńkiego Aniołka.
I w jednej sekundzie na mojej twarzy pojawia się uśmiech, a wszystkie nerwy odchodzą.
I czuję miłość i szczęście.
I czuję spokój. Niesamowity spokój.
I wtedy wiem. Że to wszystko ma sens. Że warto.
I, że dam sobie radę. 
I z optymizmem patrzę na kolejne dni, i wiem, że będzie dobrze. 
I nie przejmuję, się niepoprasowanym praniem, albo zostawionymi naczyniami w zlewie - bo nie to jest teraz najważniejsze, zdążę to zrobić.
Sytuacje są różne, mają różny przebieg. Ale kończą się zawsze ten sam cudowny sposób.


Śmieję się, i mówię, że Staś to mój 'odstresowywacz'. 

Autentycznie tak jest. Może to dziwnie zabrzmi, ale dzięki Niemu jestem lepszą Matką, choć jest mi czasem trudniej i zdarzają się kryzysy. Ale mijają, szybko mijają. 

Warto. warto ponosić trud, bo...
Pamiętajcie - Wszystko co ważne, nie jest łatwe! 

2 komentarze:

  1. Mam tak, mimo że tylko z dwójką i tak rzadko.. Usypiam, Miś chce uwagi. Usypiam Go jako pierwszego - Miśka jest już tak śpiąca, że tylko płacze i leży na mnie (mamo odłóż, teraz ja!).

    Zawsze myślę, że nie dam rady. Daje. Myślę o Tobie często, o odwadze i samozaparciu. I jak mówiłam Ci wielokrotnie - chce dla Was dobra. Pięknego, dużego miejsca, pracy K. do 16-stej (pomarzmy a co!). :* Silna Kobieto / na opis porodu Igiego też się wzruiszyłam a co dopiero Ty :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No bo jak nie My to kto ?? ;)
      Wiem Kochana - To się czuje :*

      Usuń