27. września pierwsze urodziny Stasia.
Po drodze urodziny Matki, ale ten fakt pomijamy.
Pierwsza impreza urodzinowa. Sobota. Gości niewiele, choć miało być wiele. Było kameralnie, lecz mimo to gwarno, choć liczba dzieci wzrosła jedynie o 2. Staś był przecudny, uśmiechnięty, spokojny ( ja w swoje pierwsze urodziny humoru nie miałam-płakałam). Staś zajęty nowymi zabawkami, raz po raz zaglądający do dziecięcego pokoju, sprawdzając jak się bawią goście. Pierwszej urodzinowej świeczki zdmuchnąć Staś nie chciał. Chciał ją własnoręcznie zgasić. Co mnie przyznam zaskoczyło, ale próba własnoręcznie zgaszonej świeczki nieudana. Jubilat jednak i tak był uradowany niesamowicie i dumnie bił sobie "brawo". Był tego dnia prawdziwym gospodarzem. Poszedł spać tuż przed zakończeniem imprezy.
***
Staś ma już oczywiście swoje ulubione i te mniej ulubione zajęcia, potrawy. Ma już swoje nawyki, przyzwyczajenia.
Co uwielbia?
Kąpać się. W wodzie szaleje. Praktycznie od początku uwielbia wodę. Pomijając pierwsze kąpiele, które musiały być błyskawiczne, aby dziecko nie rozpłakało się dramatycznie, lubił się kąpać. Szaleństwa zaczęły się na dobre od trzeciego miesiąca życia. Chlapał się tak, że cała podłoga była mokra. Teraz wykonuje wariactwa adekwatne do jego wieku (???). Nie boi się nic a nic.
Łóżeczko. Staś nie wchodzi do łóżka tylko wtedy, gdy chce mu się spać. Wchodzi do niego często, aby sobie w nim po prostu posiedzieć, powygłupiać się, pobawić czy po prostu zjeść jabłuszko. To Jego miejsce, i dobrze o tym wie, więc wyjątkowo dobrze się tam czuje.
Bawić się ze swoim rodzeństwem. Czasem patrzę i wytrzeszczam oczy. To co Oni robią, jak Oni się bawią...Staś ma dopiero 12 miesięcy a rozumie się ze swoim rodzeństwem doskonale. Są o cztery, sześć i osiem lat starsi...Mają swoje zabawy, adekwatne do swojego wieku. Staś często w nich uczestniczy. A wygłupy z dużo starszym rodzeństwem?? Najlepsza zabawa, jaka może się przytrafić... A ja patrzę i wytrzeszczam oczy, bo nieraz gdy myślę, że zaraz moje najmłodsze Dziecko się popłacze, Ono wybucha śmiechem i bawi się w najlepsze... :)
Muzykę. Z pewnością jak większość dzieci. Mruczymy razem kołysanki. Ja śpiewam, Staś mruczy tę samą melodię. Czasem gdy jest śpiący, mruczy sobie sam " Aaa Kotki dwa". Gdy włączamy jakąś płytę, czy piosenkę, Staś od razu podryguje z mega uśmiechem na buzi. Tatę duma rozpiera, i jako, że sam kończył szkołę muzyczną, już planuje na czym będzie grało każde z naszych dzieci, aleeee to na razie teoria...
O jedzeniu pisać nie będę, ponieważ Staś jest wszystkożerny.
Czego nie lubi?
Odkurzacza. A tfe! to największy wróg mojego syna. Co ciekwe do ósmego miesiącą było super. Ja odkurzałam, Staś się przyglądał, podchodził, dotykał. Potem zmiana o 360 stopni. Unikać, nie dotykać, nie pokazywać, a już na pewno się nie zbliżać.
Spać pod kołderką. Zawsze, ale to zawsze się odkryje. Od małego.
Chodzić w bucikach. Staś chodzi od 11. miesiąca życia. Na dobre, porzucając raczkowanie, jak skończył roczek. I wszystko byłoby dobrze, gdyby akceptował obuwie. Kupiłam buty, zakładam, gdy wychodzimy na dwór. Nie da się. Gdy tylko skończę nakładać obuwie, Staś dostaje wścieku i do tej pory ociera nogą o nogę, aż zrzuci te buty. Dodatkowo próbuje odpiąć rączkami.
Dałam sobie spokój na jakiś czas. Stwierdziłam, że muszę kupić najlepsze buty jakie tylko będę mogła dostać, z przekonaniem, że na pewno takie buty zaakceptuje. Tak zrobiliśmy. Kupiliśmy razem dobre, fajne buciki, sprawdziliśmy jeszcze w sklepie, czy będzie chciał w nich chodzić. Na początku oczywiście, chciał je zdjąć... ale po chwili, gdy stanął na własnych nogach. Poszedł. Wyszedł ze sklepu dumny, że hej! z cudownym uśmieszkiem na buźce.
Buty kosztowały niebotyczną sumę, tym bardziej, że już wiosną będą za małe.
Ale warto!!!
Teraz buty love!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz