środa, 21 stycznia 2015

List do Babci.

Kochana Babciu Stefciu!

  Wspominam Ciebie często, nie tylko w tym dniu. Postanowiłam napisać ten list, ponieważ nie miałam okazji Ci tego powiedzieć, choć Ty pewnie wiesz.

Sięgam pamięcią do moich najmłodszych lat dzieciństwa i pamiętam Ciebie, gdy przychodziłaś do naszego domu, co sobotę lub co drugą aby opiekować się mną i Bartkiem (ja miałam 4-5 lat, Bartek 1,5 roku mniej). Rodzice mieli wówczas zajęcia w Studium Życia Rodzinnego. Zawsze przychodziłaś z pełną siatką różności, czegoś dla nas i dla Mamy. Szczególnie pamiętam gumy z Kaczorem Donaldem, przynosiłaś ogromne paczki, w którch było z 12 szt. lub więcej. Uwielbialiśmy je. 
Pamiętam jak śpiewałaś nam różne piosenki takie jak: "W murowanej piwnicy, tańcowali zbójnicy"i "Tańcowały dwa Michały" i jeszcze inne, ale te dwie pamiętam szczególnie. Ty nam śpiewałaś a ja z Bartkiem szaleliśmy do upadłego.
Gdy Mama po 8 latach spędzonych z nami, wróciła do pracy, przychodziłaś aby opiekować się dwuletnim wtedy Tomkiem. Ach... ten czas również pamiętam doskonale. Nigdy wcześniej nie jadłam tylu naleśników co w tamtym czasie. Wystarczyła mała prośba o naleśniki, zaraz się smażyły. Byłaś kochana! I oczywiście racuchy! Były zawsze w Twoim domu, a co za tym idzie często i w naszym. Brakuje mi ich teraz bardzo.
Po dwóch miesiącach nieszczęśliwie upadłaś i złamałaś nogę, wtedy zastąpił Cię Dziadzio, a Ty kurowałaś się w domu.

Wszystkie Święta, ferie, wakacje, spędzaliśmy u Was. Oczywiście niecałe, ale przyjeżdżaliśmy kiedy tylko było to możliwe. Spanie na piętrowym łóżku (uwielbialiśmy), zabawy na "placu z rakietą", najlepszym, największym i najfajniejszym placu w Lublinie. 
Zimą łyżwy na Globusie jeszcze wtedy, na które zwykle chodziłam z Kaśką, latem szaleństwa na placu. Mieszkaliście w pięknym miejscu, to osiedle (Mickiewicza na LSM) ma w sobie jakiś czar. Tyle zieleni, pięknych, dużych drzew, alejek, wspaniała fontanna (która już chyba nie działa) to wszystko sprawiało, że w tamtym miejscu się odpoczywało i chciało się do niego wracać. I nadal chce.
Pamiętam Babciu Twoje bajki na dobranoc, uwielbiałam słuchać, zresztą nie tylko ja. Cudownie opowiadałaś. Bardzo żałuję, że nie pamiętam szczegółowo bajki o "Lisie i Koguciku" bo bardzo chciałabym ją teraz opowiadać swoim dzieciom. 

Przepraszam Babciu, że nie było mnie tak często gdy może tego chciałaś. Gdy już nadeszła choroba i nie mogłaś funkcjonować jak wcześniej. Dom, dzieci, mąż zawsze w pracy, może brzmi to jak marna wymówka, lecz naprawdę człowiek gonił  w piętkę.  Ale żałuję, że mimo to nie starałam się bardziej, częściej. 

Cieszę się, że mogłam się Tobą opiekować, gdy rodzice wyjechali na wakacje. Spędziliśmy razem parę kilka pięknych dni. Dookoła latał Ignaś z Zuzią, mały Kostek, który miał wtedy prawie rok. Widok prawnuków dawał Ci tyle radości.

Dziękuję Bogu za dzień, w którym widziałyśmy się po raz ostatni. Wtedy nie wiedziałam, że już nie przyjdzie nam się więcej zobaczyć. Wszyscy domownicy wyjechali (bodajże na pogrzeb cioci Gieni). Bartek zadzwonił do mnie i zapytał czy byśmy nie poszli razem posiedzieć z Tobą, oczywiście poszliśmy, to był koniec kwietnia. 

Babciu odeszłaś tak nagle! Lecz w moim sercu i w moich myślach jesteś każdego dnia. Żyjesz w mojej, w naszej pamięci. 
Dziękuję za Twój czas, gdy byliśmy młodsi, za twoje naleśniki, racuchy, kogel-mogel, Twoje bajki i opowiadania. Dziękuję za Ciebie. 
Byłaś dla mnie wspaniałą Babcią. Wiedz o tym!
Tęsknię. Bardzo tęsknię.

Wierzę, że Tam, gdzie teraz jesteś jest Ci dobrze, i że jesteś szczęśliwa. Zasługujesz na to. <3 
Zawsze będę kochać.
Twoja wnuczka Agata

2 komentarze:

  1. Bardzo rozczulający tekst. Ja mam jeszcze swoje babcie przy sobie i powinnam cieszyć się każdą chwilą z nimi...
    www.MartynaG.pl

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniale, że możesz cieszyć się obecnością obydwu babć :)
      Tak, trzeba cieszyć się każdą chwilą, bo niewiadomo ile ich jeszcze zostało...

      Usuń